W końcu nadszedł ten moment kiedy zabrałam się za małą relację z jednej z wypraw. Zabieram Was dzisiaj w moje "miejsce na ziemi", czyli nad wodospad Barnafoss oraz wodospad Glymur (chociaż tak nie do końca, ale o tym później) oraz do Thingvellir. Zatem ruszamy!
Był piękny czerwcowy dzień. Pierwszy przystanek to miasto Akranes i latarnia morska w Breid
Ruszamy dalej, ku miejscu, w którym zakocham się od pierwszego wejrzenia, ku miejscu gdzie będę chciała wracać kiedy tylko się da (już raz się udało, ale o tym kiedy indziej).
Zatem, proszę Państwa, tak wygląda raj!
Niestety z miejscem tym związana jest poruszająca historia
W oddali w oczy rzucało się gospodarstwo, jakby oaza pośrodku pustyni. Jako, że na Islandii niewiele jest miejsc przyjaznym rolnictwu liczy się każdy zielony skrawek
Pięknie jest
Woda kotłowała się do białości
Ok, opuszczamy Barnafoss i zatrzymujemy się znowu gdzieś w okolicach Akranes
By po krótkim stopie udać się w podróż wzdłóż Hvalfjörður (Wielorybi fiord), gdzie co rusz spotykamy owce spacerujące jezdnią czy wylegujące się na poboczach
Oraz pozujące jak rasowi modele i modelki kuce islandzkie
Kolejnym punktem wyprawy jest najwyższy wodospad Islandii, Glymur
Najpierw jednak naszą uwagę przykuł mały i uroczy wodospad, przy którym było świetne miejsce na piknik.
ok, Glymur. W zasadzie nie był to obowiązkowy punkt wycieczki, jednak skusiła nas wizja kolejnego wodospadu. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział co nas czeka
Zapowiadał się miły spacerek...
Widoki były zacne
a trasa urozmaicona
a nawet bardzo... (nie polecam wspinania się po ciemnej jaskini w trampkach...)
W końcu pojawiła się przeszkoda, która zmroziła mi krew w żyłach. Przed oczami miałam wizję spadającej mnie do zimnej i kamienistej rzeki. Trochę wstyd, że nawet starszy pan dał radę, a ja stchórzyłam, ale obiecałam sobie, że wrócę tam w odpowiednim stroju i obuwiu i zdobędę Gylmur!
A tak wyraziłam swój smutek, że 2 km trasy poszło na marne
Wsiadamy w samochód i jedziemy dalej wzdłuż wielorybich fiordów zatrzymując się przy wodospadzie Fossarrett
Docieramy w końcu do Thingvellir, gdzie po raz pierwszy zebrał się w 930 roku islandzki parlament. Obecnie obszar ten jest parkiem narodowym wpisanym na listę dziedzictwa narodowego UNESCO.
I to koniec wyprawy. Mam nadzieję, że ta część Islandii zauroczyła również Was
Mam nadzieję, ze uda mi się wybrać gdzieś jeszcze przed urlopem, chociaż trzeba przyznać, że pogoda nie sprzyja już tak bardzo jak w okresie czerwiec-sierpień.
Miłego!
Nie możesz dodać komentarza.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą komentować ten wpis.